W podziękowaniu za tak ogromny odzew na przedsprzedaż w Empiku za którą dziękuję z całego serca, mam dla Was kolejny przedpremierowy fragment właściwego rytmu. Rebekę i Sedricka czekają w tej części kolejne niełatwe zadania i nowe okoliczności. Mam nadzieję, że spodoba Wam się przemiana jaka w nich zaszła.
Zapraszam na fragment! :)
Od dawna tak się nie
cieszyłam. W końcu wracaliśmy do Los Angeles. Byłam ogromnie wdzięczna ojcu i
Alice za to, co dla mnie zrobili, ale nadeszła pora, by wrócić do domu. Do
mojego prawdziwego domu.
Sedrick właśnie rozliczał
się z taksówkarzem, a ja spojrzałam ze skarpy w dół, na dom. Dom, z którego miałam
najlepsze, ale i najgorsze, wspomnienia. Mimo wszystko chciałam się tu znaleźć.
Zamieszkać z Sedem i naszymi dziećmi w domu, który podarował mi z miłości. Kiedy
Sed kupował go dla mnie, kochał mnie. Tego była pewna. I to chyba sporo mi
ułatwiało. Miałam dziwne poczucie, że znowu wpycham się w życie Seda z
buciorami, ale on miał wobec nas pewne obowiązki. A razem, w jednym domu, miało
być nam łatwiej wypełniać je nam obojgu.
Podniosłam z parkingu
fotelik z Chloe i ruszyłam w dół.
– Reb, nie dźwigaj
fotelika! Nie po schodach! – usłyszałam groźny ton Seda. Obejrzałam się, a on
mierzył mnie wzrokiem w ten specyficzny, pouczający sposób.
– Daj spokój. Lekarz
powiedział, że mogę nosić dzieci w foteliku! – burknęłam na niego. Nienawidziłam,
jak mnie pouczał i kontrolował. Zaglądał mi w talerz, liczył, ile kanapek na
śniadanie zjadłam, a na obiad dokładał mi jedzenia, myśląc, że nie widzę. Na
początku mnie to nawet bawiło, ale teraz było to po prostu… wkurwiające.
– Lekarz powiedział też,
że masz się oszczędzać, bo wyniki nadal nie są takie, jak powinny być! – Podszedł
do mnie i wziął ode mnie fotelik ze śpiącą Chloe. Spojrzałam na niego krzywo,
ale nie chciałam dyskutować. Sed zawsze był najmądrzejszy.
Ruszyłam schodami w dół i
gdy byłam prawie na dole, noga omsknęła mi się na jednym ze schodków, a ja
wylądowałam na tyłku.
– Mówiłem! – krzyknął za
mną zadowolony Sed. Śmiał się ze mnie. Idiota!
– Tak ten remont
zrobiłeś, że schody się pode mną zwalają! – odpowiedziałam, podniosłam się i skrzyżowałam
dłonie na piersi, czekając, aż zejdzie.
– Schodów nie
remontowałem, ale faktycznie przydałoby się je wzmocnić – odpowiedział z
ironicznym uśmiechem.
– Jeśli sugerujesz, że
jestem gruba, to zaraz polecisz z tych schodów do oceanu! – burknęłam. Nadal
byłam zbyt wyczulona na te sprawy.
Sed skrzywił się, patrząc
na mnie z niedowierzaniem.
– Niczego takiego nie
powiedziałem! – bronił się słabo.
– Ale tak myślisz. Wiem,
jak wyglądam, i nie musisz mi dokładać! – warknęłam i szybko zbiegłam na sam
dół, prosto na szerokie schody domu. Może naprawdę byłam przewrażliwiona, ale
nic na to nie mogłam poradzić. Ten pieprzony brzuch wcale się nie zmniejszał, a
pokarmu miałam coraz więcej. Cycki mnie bolały i miałam wrażenie, że wybuchną,
gdy tylko chwilę spóźnię się z karmieniem albo odciąganiem mleka. To jakaś
masakra. Macierzyństwo nigdy nie kojarzyło mi się z czymś takim. Odkąd
zapragnęłam mieć dziecko, nie sądziłam, że to będzie wyglądało w taki sposób.
Nie pamiętałam już bóli porodowych, bo to szybko się zapomina, ale dyskomfort,
jaki odczuwam przez brzuch i piersi, był chyba o wiele gorszy.
Zatrzymałam się przed
drzwiami, bo nie miałam kluczy. Dostanę w ogóle klucze do domu? –zastanawiałam
się. Sed dołączył do mnie po chwili z fotelikami w obu rękach. Charlie właśnie
się obudził, a mnie już buzowały cycki, co oznaczało porę karmienia.
– Rebeko, ja nie chciałem
cię urazić, przecież…
– Oj, daruj sobie, Sed.
Otworzysz w końcu? – Spojrzałam na niego, by już nic nie mówił. Westchnął
głośno i popchnął drzwi, które o dziwo były otwarte. Gdy ruszyłam i
przekroczyłam próg, żołądek mi się zacisnął. Nie byłam tu przecież tyle czasu i
tak naprawdę to całe mieszkanie razem to jedna wielka niewiadoma.
– Witajcie w domu. – Poczułam
na karku oddech Seda. Obejrzałam się na niego i zadarłam głowę, by spojrzeć mu
w oczy.
– Dziękuję – odpowiedziałam
szczerze i przeszłam korytarzem prosto do kuchni. Tutaj niewiele się zmieniło.
W salonie zobaczyłam za to dwa łóżeczka dla dzieci i nowe dywany. Puszyste i
miękkie, byśmy mogli leżeć na nich z maluchami. Uśmiechnęłam się i znowu
spojrzałam na Seda.
– Idź na górę do sypialni
– odpowiedział, odwzajemniając uśmiech.
– Która jest moja? – zapytałam.
– Nasza małżeńska, ja
wziąłem tę dla gości.
Spojrzeliśmy na siebie w
wymowny sposób. Sypialnia małżeńska. Nigdy nie zapomnę naszej poślubnej nocy
czy każdej innej namiętnej nocy w niej spędzonej. Sed wygiął usta w ironicznym
uśmieszku, jakby dokładnie wiedział, o czym pomyślałam.
– Idę nakarmić Charliego.
– „Zanim wybuchną mi cycki” – dodałam w myślach.
– Najpierw zajrzyj do
sypialni – dodał tajemniczo. Uniosłam brew i przekręciłam lekko głowę. – No
idź! – Roześmiał się z mojej miny, a ja popędziłam na górę ciekawa tego, co tam
na mnie czekało.
Otworzyłam drzwi, a z
pokoju wysypało się chyba z milion kolorowych balonów. Ucieszyłam się jak
dziecko. Weszłam do środka i zobaczyłam, że całe pomieszczenie, prawie pod
sufit, wypełnione było balonami z napisem „Witaj w domu, Rebeko”. Taki ogromny
gest, bym poczuła się tutaj dobrze od pierwszej chwili. Nawet nie widziałam
mebli ani tego, co się zmieniło po remoncie.
Zbiegłam na dół, by
podziękować Sedowi. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko. Obawiał
się mojej reakcji? Niepotrzebnie. Takie gesty trzeba doceniać zawsze i byłam mu
ogromnie wdzięczna, że tak się starał.
– Kto to posprząta? – zapytałam
ironicznie, a Sed się roześmiał.
– Są z helem. Wystarczy
otworzyć taras i będziesz miała posprzątane – odpowiedział i podszedł do mnie.
– Dziękuję ci, Sed. – Cmoknęłam
go w policzek. – Za wszystko, co dla nas robisz – dodałam, a on palcem wskazał
na drugi policzek. – No co? – zapytałam, udając, że nie rozumiem. Próbowałam
ukryć emocje, ale pocałowałam go z radością.
– Mamy dwoje dzieci.
Należą się dwa buziaki – odpowiedział i ponownie wskazał na swój policzek, w
którym, jak zwykle, gdy się uśmiechał, powstał cudowny dołeczek. Lubiłam taką
bliskość między nami. Ostatnio nieco mniej się go krępowałam i bywały momenty,
gdy czułam się lepiej w jego towarzystwie niż w samotności. Gdy razem opiekowaliśmy
się dziećmi, kąpaliśmy je, przebieraliśmy czy usypialiśmy, zachowywaliśmy się
jak rodzina. Prawdziwa rodzina, bez tego całego bagażu. – No więc? – dopytał
niecierpliwie, dopraszając się kolejnego całusa. To urocze, że czasami zapominał
się, jakby mu na mnie zależało. Zależało w taki sposób jak kiedyś, ale to
zapewne niemożliwe. Jako matka jego dzieci byłam dla niego ważna, ale nie tak,
jak bym chciała być. Chciałam i się bałam. To trudne do pojęcia i jeszcze
trudniejsze, by to wszystko jakoś wyjaśnić. W końcu miało dojść do takich
rozmów, ale na razie starałam się je odwlekać najbardziej, jak mogłam . Nie chciałam
znowu przeżywać tego, co się wtedy działo. To bolesne. Bardzo bolesne, a ja nie
powinnam była się denerwować.
– Ostatni! – Pokazałam
ostrzegawczo i cmoknęłam go po raz kolejny.
– Dobrze, a teraz nakarm
naszego głodnego, wrzeszczącego syna. – Postawił na kuchennym blacie wyspy fotelik
z Charliem i spojrzał na niego. – Drzesz się, jakby cię ze skóry obdzierali,
młody! – powiedział, a Charlie zrobił taką śmieszną minę, a po chwili rozpłakał
się jeszcze bardziej. Zaśmiałam się i wzięłam go na ręce. Swoją małą rączką zaczął
szukać piersi jak szalony. Usiadłam na tarasie i nakarmiłam go, patrząc na
ocean. Och, tu nam będzie dobrze – myślałam. Spokój, cisza i ten widok. Lekko
przysypiając, spojrzałam jedynie w stronę salonu, gdzie Sed właśnie wyjął Chloe
i zmieniał jej pieluszkę. Uwielbiałam patrzeć, jak zwinnie mu to wychodzi. Te
silne, męskie ramiona były takie delikatne w opiece nad naszymi maluchami.
Nawet ja nie mam tyle pewności przy dzieciach jak on. Bałam się czasami, że coś
im zrobię albo uszkodzę, a Sed miał wprawę, jakby był stworzony do bycia ojcem.
Ja wszystkiego musiałam się nauczyć, a on, mimo że nie miał czasu oswoić się z
myślą o tacierzyństwie, radził sobie świetnie.
Swój egzemplarz możecie przedpremierowo zamówić TUTAJ
Swój egzemplarz możecie przedpremierowo zamówić TUTAJ
Zamówiłam właśnie na Empiku. Dzięki Kasiu!! Już nie mogę się doczekać :):)
OdpowiedzUsuńZ każdym fragmentem, z którym dniem coraz bardziej zbliża się premiera Właściwego rytmu. Już uwielbiam tę część (pozostałe też uwielbiam), a co to będzie jak przeczytam całość.
OdpowiedzUsuńPani Haner, kiedy kolejna 5 część??? Aż mnie skręca, co dalej? Już doczekać się nie mogę!
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam 4 czesci w tydzien. Jestem pod wielkim wrażeniem:) kiedy 5 część?
OdpowiedzUsuńChciałabym żeby ta seria nigdy sie nie skończyła:)